Asset Publisher Asset Publisher

Daleko w Karpatach...

Tomaszowscy leśnicy ostatnio podróżowali, i to dosyć daleko....Ciekawych szczegółów tej wyprawy zapraszamy do przeczytania relacji i obejrzenia zdjęć!

Kraina wysokich, malowniczych gór,gęstych lasów, zagubionych w dolinach wiosek. Tajemniczych monastyrów, wspaniałych zabytków UNESCO. Miejsce, gdzie statystycznie przypada jeden niedźwiedź brunatny na każde 80 km kwadratowych. Kraj o wspaniałej, dumnej historii, wywodzącej się aż od czasów Imperium Rzymskiego, stamtąd wywodzi się jeden z najbardziej znakomitych królów Polski.  Wiecie, gdzie to jest?

 To Rumunia. Zazwyczaj kojarzona z postacią popkulturowego Drakuli, sporej społeczności romskiej oraz krwawego reżimu Ceausescu.  Tomaszowscy leśnicy postanowili zobaczyć to wszystko na własne oczy, i wyruszyli na drugą stronę Karpat.

Autokar, wypełniony po brzegi naszymi pracownikami, wyruszył z Tomaszowa Lubelskiego 10 czerwca o północy. Droga była daleka, ponieważ, aby uniknąć konieczności brania ze sobą paszportu, wycieczka udała się do Rumunii przez Słowację i Węgry. Trasa biegła przez Rzeszów, Barwinek, Koszyce. Po drodze mijaliśmy także Tokaj i Nyiregyhazę, aby przekroczyć granicę węgiersko-rumuńską w Petea.  Pierwszym miastem jakie odwiedziliśmy było Satu Mare, stutysięczne przygraniczne miasto, gdzie prawie 40% mieszańców to Węgrzy. Tam, po prawie 12-godzinnej podróży, mieliśmy czas odwiedzić  piękną, osiemnastowieczną rzymskokatolicką katedrę św. Piotra i Pawła, oraz pełną mistycznego uroku katedrę prawosławną Zaśnięcia Matki Bożej.  Następnie opuściliśmy nizinny region Satu Mare, i wyruszyliśmy w stronę Baia Mare. Tam mogliśmy zobaczyć urokliwe stare miasto, oraz wieżę św. Stefana.

Starówka miasta Baia Mare

Góry Marmaros i Wesoły Cmentarz

Wszyscy byli podekscytowani, gdyż drugiego dnia czekały na nas w końcu rumuńskie Karpaty, a mianowicie pasmo Marmaros,zamykające od wschodu Nizinę Węgierską. Serpentynami wijącymi się pomiędzy mglistymi, gęsto zalesionymi górami dojechaliśmy do Sapanty,  gdzie zobaczyliśmy pierwszy rumuński cud – wieś Sapanta i jej „Wesoły Cmentarz", wpisany w 1999 roku na listę Światowego Dziedzictwa UNESCO. Dlaczego „wesoły"? Z uwagi na charakterystyczne nagrobki, bogato rzeźbione i malowane, często z epitafiami w postaci humorystycznych wierszyków. Ogromny ruch turystyczny świadczy o tym, że jest to bardzo popularne miejsce wycieczek, i jedno z najbardziej charakterystycznych miejsc Rumunii. Dalszym celem podróży był niezwykle malowniczo położony monastyr w Barsana, oraz drewniana cerkiew w Bogdan Voda, XIV-wieczna, najstarsza cerkiew Rumunii.

"Wesoły Cmentarz" w Sapancie

Przełęcz, Voronet i kopalnia soli

Przeprawą  przez pasmo Gór Rodniańskich rozpoczął się kolejny etap wyprawy. Dzień przywitał nas chmurną pogodą, więc na przełęczy Prislop (1416 m n.p.m.) panowała gęsta mgła, ale wierzyliśmy, że w pogodny dzień widok stamtąd musi zapierać dech w piersiach.  W jakiś czas później mieliśmy okazję do zachwytu, gdy weszliśmy na teren monastyru w Voronet.  Najbardziej charakterystyczny monastyr północnej Rumunii jest wprost bajecznie udekorowany malowidłami, przedstawiającymi sceny biblijne. Podziwiając te wspaniałości odczuwa się głęboki szacunek do kunsztu średniowiecznych mistrzów, którzy potrafili w tak misterny sposób stworzyć to arcydzieło sztuki sakralnej.  Po dłuższym podziwianiu tego obiektu UNESCO udaliśmy się….pod ziemię! Dalsza wycieczka zawiodła nas do Cacica, gdzie znajduje się XIX-wieczna kopalnia soli…wybudowana przez Polaków! Skąd Polacy pośrodku południowej Bukowiny? Otóż na początku XIX wieku odkryto tu pokłady soli, i Cesarstwo Austriackie sprowadziło do jej budowy górników aż spod Bochni. Do dziś w okolicy można usłyszeć nasz ojczysty język, a także we wsi znajduje się rzymskokatolicki kościół. Sama kopalnia zrobiła na nas ogromne wrażenie, szczególnie boisko do piłki nożnej urządzone w komorze znajdującej się 70 metrów pod ziemią!Przed wejściem do kopalni soli w Cacica

Rumuńscy leśnicy i spotkanie z Polakami

Kolejnego dnia odbyło się spotkanie, na któro wszyscy czekali – spotkanie z naszymi rumuńskimi odpowiednikami. W Rumunii około 50% wszystkich lasów jest administrowane przez państwo, reprezentowane przez Romsilva, odpowiednik naszych Lasów Państwowych. Znajdowaliśmy się na terenie lasów Directia SilvicaSuceava ( Dyrekcja Regionalna Suczawa). Jako pierwszy odwiedziliśmy obwód Stulpicani (obwód to odpowiednik naszego nadleśnictwa), gdzie nasi rumuńscy koledzy pokazali nam najstarszy w ich kraju rezerwat Codrul Secular Slatioara (Wiekowy Bór Slatioara). Rezerwat chroni naturalny drzewostan bukowo-jodłowy, oraz znajdujące się w nim stanowiska wielu roślin endemitycznych. Następnie odwiedziliśmy rezerwat Zamostea Lunca w obwodzie Adancata, oraz rębny bukowy drzewostan gospodarczy, gdzie wielu z nas wymieniło doświadczenia na tematy związane z gospodarką leśną. Mogliśmy też dostrzec wiele rzeczy wspołnych, łączących służbę lasom zarówno w Rumunii, jak i w Polsce. Ten wspaniały i pełen wrażeń dzień zakończył wieczór spędzony w Domu Polskim w Nowym Sołońcu, gdzie mieliśmy okazję spotkać się z Polakami, od wieków stanowiących mniejszość etniczną Bukowiny.

Rezerwat Codrul Secular Slatioara

Malowane klasztory i węgierski Tokaj

Po noclegu w Suczawie, blisko pogranicza ukraińsko-rumuńsko-mołdawskiego, ruszyliśmy z powrotem przez Karpaty w stronę Węgier, po drodze odwiedzając wspaniałe zabytki bukowińskiej architektury sakralnej  - klasztory Moldovita i Sucevita. Przecinając w poprzek pasma rumuńskich Karpat, w tym ostatnim dniu jeszcze chłonęliśmy wspaniałą atmosferę Bukowiny, północnej, górzystej Rumunii. Ostatnim dłuższym przystankiem na trasie do Tomaszowa było sympatyczne miasto Tokaj, znane ze swoich słodkich win i wyjątkowej, spokojnej i cichej atmosfery.

                Po wspaniałej, emocjonującej wycieczce z żalem opuszczaliśmy te wspaniałe krainy. Tajemniczą, górzystą Bukowinę, cudowne klasztory zagubione pośród Karpat, nowych rumuńskich przyjaciół, imponujące lasy, tak odległe, a jednocześnie dziwnie znajome i bliskie sercu leśnika. Zapewne każdy z nas cicho, w myślach, obiecywał sobie „jeszcze tu wrócę".  Teraz już znamy ten dziwny romantyzm, zamykający się w zdaniu „Możesz opuścić Bukowinę, ale ona nigdy nie odejdzie z Twojego serca".

Bukowiński pejzaż